Przepis bardzo stary i zapomniany przeze mnie na parę ładnych lat.
Ostatni raz, kiedy jadłam tą szarlotkę, byłam jeszcze w podstawówce - oj, dawno to było :P
Jabłka dostałam od babci. Chciałam zrobić z nich jakąś niecodzienną szarlotkę
i przypomniałam sobie o tym przepisie. Ciasto jest kruche i dość twarde po upieczeniu, więc najlepiej po przełożeniu jabłkami zostawić go na dzień lub dwa, żeby nabrało wilgoci od masy i dopiero wtedy polać polewą czekoladową lub posypać cukrem pudrem i podawać. Smacznego! :)
Składniki na formę o wymiarach 24x36cm:
- 2,5 szklanki mąki
- 2 jajka
- 3⁄4 szklanki cukru pudru
- 1 margaryna
- 3⁄4 łyżeczki proszku do pieczenia
- słoik smażonych jabłek ok.500 - 600 ml
- 1⁄2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżka galaretki pomarańczowej
- cukier puder do posypania
Z mąki, margaryny, proszku, cukru i jajek zagnieść kruche ciasto. Podzielić na pół. Każdą część kolejno cienko rozwałkować i przenieść do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Piec ok 20-25 min w 180 stopniach.
Po wyjęciu z piekarnika oba blaty przekroić na pół (w poprzek, tak żeby otrzymać łącznie cztery blaty o wymiarach 24x18cm)
Pod koniec pieczenia drugiego placka przygotować nadzienie. Jabłka zagotować z cynamonem, zdjąć z ognia i wsypać galaretkę. Mieszać, aż się rozpuści. Przełożyć od razu jeszcze ciepłe placki. Powstanie torcik z czterech blatów. Przydusić lekko. Odstawić do ostudzenia. Najlepszy na drugi, a nawet trzeci dzień - wtedy placki są już mięciutkie. Posypać cukrem pudrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz